10 dni czekania w 250-kilometrowej kolejce na granicy – tak jedzie się z Rosji do Gruzji

Zdjęcie pochodzi z następującego tekstu:

Gruziński DAF 95XF na parkingu w Warszawie – kilka ciekawych rozwiązań, około 3 tys. km od bazy

Dla kierowców kursujących na wschodnie krańce Europy stanie w kolejkach nie jest niczym nadzwyczajnym. Niemniej obecna sytuacja na rosyjsko-gruzińskiej granicy i dla nich może stanowić zaskoczenie. Jak bowiem donoszą rosyjskojęzyczne media, część ciężarówek stoi w kolejce już od dziesięciu dni!

Problem dotyczy rosyjsko-gruzińskiego przejścia granicznego Wierchnij Łars. Według nieoficjalnych doniesień, ruch został tam sparaliżowany w związku z masowymi kontrolami masy rzeczywistej oraz nacisków na osie. Wszystkie ciężarówki kierowane są do pomiarów, a rzetelność tych kontroli pozostawia wiele do życzenia. W efekcie tysiące transportów utknęły w kolejkach.

Liczby mówią przy tym same za siebie. Dla przykładu, samych tylko ciężarówek z Armenii ma stać w kolejce około sześciuset. Tak przynajmniej donoszą armeńskie media. Pierwsze ślady kolejki mają sięgać na 250 kilometrów od granicy, a niektórzy kierowcy czekają na przejazd od wspomnianych 10 dni. Rosyjskojęzyczne media twierdzą, że to prawdziwy rekord, nieodnotowany od wielu lat.

Pojawiły się też poważne problemy z lokalnym zaopatrzeniem. Żywność kierowcy muszą kupować od okolicznych mieszkańców, często po bardzo wygórowanych cenach. W okolicznych sklepach nie ma bowiem wystarczającej ilości towarów. Woda rozdawana jest natomiast przez beczkowozy, dostarczone przez rosyjskie władze.

A jakby tego było mało, sytuacja została dodatkowo skomplikowana przez samych kierowców. Części oczekujących skończyła się cierpliwość i w minioną niedzielę sami przygotowali oni blokadę. W ten sposób chcieli wyrazić swoje niezadowolenie z braku zaopatrzenia oraz paraliżowania ruchu przez służby kontrolne.

Tymczasem trzeba pamiętać, że Wierchnij Łars to jedyne przejście graniczne obsługujące ruch ciężarowy między Rosją a Gruzją. Dla przewoźników kursujących do Gruzji i Armenii jest to więc nieodzowny punkt przejazdu. Lokalne społeczności w dużej mierze są od niego zależne i obecna sytuacja może mieć poważne następstwa.