Wyprzedzał w ostatniej chwili, wpadł w poślizg, rozbił się na słupie i… próbował zrzucić winę na ciężarówkę

Morał z tego artykułu może być tylko jeden – dobry wideorejestrator naprawdę może uratować nam portfel oraz reputację, zwłaszcza jeśli spotkamy się z kolejnym mistrzem z kierownicy działającym zgodnie z zasadą „tiry jeżdżą wolno, więc nie wypada jechać za nimi”. A było to tak…

Do holenderskiej sieci marketów Hoogvliet zgłosił się ostatnio kierowca Toyoty Starlet, imieniem Afshin. Twierdził on, że jedna z ciężarówek Hoogvliet zahaczyła o jego samochód osobowy, doprowadzając do poważnego wypadku i tym samym zniszczenia jego pojazdu. Prosił on o pomoc w znalezieniu winnego kierowcy ciężarówki, a przy okazji dodał, że zgłosił sprawę do ubezpieczyciela oraz do policji. Oczywiście Hoogvliet niezwłocznie na tę wiadomość odpisał, stwierdzają, że wszystkie firmowe ciężarówki mają wideorejestratory i sprawcę wypadku na pewno uda się znaleźć.

Problem jednak w tym, że kierowca Volva FM okazał się nie mieć nic wspólnego z byciem sprawcą. Po pierwsze, wykazało to już nagranie ze wspomnianego wideorejestratora, który widzicie poniżej. Po drugie zaś, niesłusznie oskarżony kierowca ciężarówki postanowił poszukać w okolicy dodatkowych kamer przemysłowych (jeszcze niżej), które tylko poparły jego zeznania – kierowca Toyoty Starlet wyprzedzał w karkołomny sposób, sam wprowadził się w poślizg, a następnie obrócił się tuż przed ciężarówką. Kiedy natomiast nagrania te przekazano kierowcy Toyoty, ten od razu wycofał on swoją skargę, narażając się przy okazji na powszechne pośmiewisko holenderskich mediów społecznościowych.