Wspomnienia z trasy do Iranu w barwach PEKAES Warszawa – część 42 i niestety też ostatnia

Marzenia się spełniają – Wspomnienia z pierwszej jazdy do Iranu

Część 42

11 luty, piątek

Rano wstając już bez pośpiechu, umyliśmy się i poszliśmy na śniadanie. Jedząc śniadanie przyobiecaliśmy sobie, że będziemy mieli ze sobą kontakt. Po zjedzonym śniadaniu rozeszliśmy się każdy do swojego samochodu i rozjechaliśmy się każdy w swoją stronę. Władek do Bielska-Białej, a ja kierunek Toruń przez Poznań. Tak szczerze mówiąc to się trochę zżyliśmy mając wspólne patrzenie na sprawy transportu i życie międzyludzkie. Nie wiadomo kiedy znowu się spotkamy, bo w tej naszej pracy to bywa różnie. Władek ma już niedaleko do domu, gdyż mieszka w Kędzierzynie-Koźlu, a ja jeszcze miałem sporo kilometrów do przejechania.

No i tak się skończyły nasze zmagania z wyjazdem do Iranu.

Po przyjeździe do bazy w Śremie, w dniu 14 lutego, na liczniku wybiło mi 10310 kilometrów.


Posłowie Autora:

Mam kontakt w Władkiem Sawickim który nadal mieszka w Kędzierzynie-Koźlu. Władek jest nadal aktywnym i pracowitym człowiekiem. Wyraził również zgodę na podanie swojego numeru telefonu, gdyby koledzy z tamtych lat chcieli by również nawiązać z nim kontakt telefoniczny (tel. 500 114 586). Natomiast z pozostałymi kolegami, uczestnikami nie miałem i nie mam nadal żadnego kontaktu. Było by mi bardzo miło gdyby któryś z kolegów, uczestników tego wyjazdu nawiązał ze mną kontakt, przez Pana Filipa Bednarkiewicza lub bezpośrednio ze mną: tel. 603 977 789 lub mailowy: [email protected]. Ja nadal mieszkam w Nowym Tomyślu.

Dziękuję przy tej okazji wszystkim czytelnikom moich wspomnień. Na pewno wielu z Was napisało by to lepiej, ale ja pisałem to wszystko tak jak to przeżyłem i jak to czułem. Jestem tylko z zawodu wyuczonego mechanikiem samochodowym, ale zostałem kierowcą. Pisałem jak umiałem. Na pewno znajdą się lepsi ode mnie, ale takie jest już życie. Jeszcze raz Dziękuję wszystkim moim czytelnikom za pośrednictwem redakcji 40ton.net i redaktora Pana Filipa Bednarkiewicza, bo to dzięki niemu i jego staraniom mogliście te moje wspomnienia przeczytać. Bo naprawdę „marzenia się spełniają”.

Z ogromnym szacunkiem i wyrozumieniem dziękuję,

Adam Frąckowiak


Mój komentarz końcowy:

Ja również najmocniej dziękuję wszystkim osobom, które przez wszystkie te miesiące śledziły losy Pana Adama oraz jego kolegów. Najmocniej dziękuję też samemu Panu Adamowi, za możliwość opublikowania jego wyjątkowych wspomnień, a także za po prostu bardzo miłą współpracę. Obiecuję też, że dołożę wszelkich starań, aby udało się zrealizować kolejne marzenie Pana Adama, mianowicie wydanie najprawdziwszej książki z tymi właśnie wspomnieniami. A uprzedzając pytania, dodam jeszcze, że Pan Adam dysponuje także zapiskami z innych tras, w tym między innymi z letniego wyjazdu do Iraku. Jeśli więc nic nie stanie na naszej przeszkodzie, jesienią na stronie powinny pojawić się kolejne teksty.


Wszystkie odcinki wspomnień z wyjazdu do Iranu można znaleźć TUTAJ.

Wstęp przedstawiający Pana Adama Frąckowiaka dostępny jest TUTAJ.