Wspomnienia z trasy do Iranu w barwach PEKAES Warszawa – część 38

Marzenia się spełniają – Wspomnienia z pierwszej jazdy do Iranu

Część 38

7 luty, poniedziałek

Spałem do godziny 9.00 nie nastawiając budzika. Po porannej toalecie, czyli umyciu się wodą z plastikowej beczki, która była podwieszona z prawej strony do podłogi samochodu. Beczka ta była o pojemności 70 litrów. Wody tej wystarczyło do mycia na 7 dni, np. na objechanie Iraku, po czym tankowało się ją dopiero po wjechaniu do Turcji lub na jakieś polskiej budowie. Wodę natomiast do picia i gotowania miałem w 10 litrowych plastikowych kanisterkach które miałem w kabinie. Miałem zawsze takie cztery kanisterki w kabinie. Jeżdżąc do Iraku i stojąc na Urzędzie Celnym w Bagdadzie zdarzało się że często, a zwłaszcza latem, gdzie temperatura w cieniu wynosiła 50 stopni Celsjusza i tak niekiedy, gdy niektórym kierowcom kończyła się woda, to potrafili w nocy przychodzić z bańkami i upuszczali nam wodę. Ale wspominając tak o tej wodzie, która ma tutaj ogromne znaczenie to przypomniało mi się jak jechałem w 1980 roku pierwszy raz na Bliski Wschód do Kuwejtu przez Syrię. W Iraku tankując olej napędowy za 100 litrów tego paliwa płaciłem 4 dinary irackie, a za 15 litrów wody z kranu również zapłaciłem 4 dinary. Jeden dinar iracki był wart 3 dolary amerykańskie. Przelicznik był ogromny i wówczas dało mi to do myślenia jak jest tutaj ceniona woda. No niestety to wszystko trzeba było przeżyć. Jaki nasz organizm ludzki jest elastyczny, że można przeżyć niekiedy w tak skrajnych warunkach od minus 44 stopnie do plus 50 stopni w cieniu, a w słońcu temperatura przechodzi ponad  60 stopni.  Na ten temat można by było napisać jeszcze jeden pamiętnik z jazdy latem do Iraku. Ale niestety na razie muszę ten skończyć. Może kiedyś będzie to pamiętnik z prawdziwego zdarzenia z załączonymi do tego licznymi zdjęciami. Pisząc te wspomnienia przyszedł Władek i mówi, że był na portierni i na razie ma czekać, aż oni go zawołają. Po godzinie 13.00 przyszedł portier do Władka i kazał wjechać pod załadunek. Tak sobie pomyślałem, że gdy Władka załadują to będzie już wieczór i dzisiaj nie będziemy wyjeżdżać do Sztipu na Urząd Celny, tylko wyjedziemy jutro rano, a po odprawie ruszymy już do kraju. No i znowu zabrałem się do spisywania tych moich wspomnień. Po godzinie 20.00 Władek wyjechał z zakładu i jak się okazało to nie był jeszcze całkowicie załadowany. Doładunek ma jutro i to też nie zaraz z rana. Tylko około godziny 10.00. Znowu nici z mojego planu. Jak Władek opowiadał to w czasie jego załadunku były załadowane dwa samochody jugosłowiańskie, tylko że one miały one inne akumulatory i wiozły je do Francji. Jakość ich produkcji musiała być dobra. No niestety musimy czekać do jutra. Zrobiliśmy obiado-kolację, posiedzieliśmy do godziny 22.00, po czym poszliśmy spać.


Autorem tekstu jest Adam Frąckowiak, którego osobę przedstawiałem we wstępie dostępnym TUTAJ. Seria tekstów o transporcie do Iranu powstaje dzięki pomocy Niezależnego Forum Nowego Tomyśla i okolic.


Kolejny odcinek – TUTAJ

Poprzednie odcinki – TUTAJ