Uber testuje autopiloty bez zezwolenia, twierdząc, że to taki lepszy tempomat i asystent pasa ruchu

otto_uber_testy_kalifornia

Pozostając w temacie:

Autopilot poprowadził ciężarówkę na 200-kilometrowej trasie, w czasie gdy kierowca odpoczywał na łóżku

Od kiedy mówi się o ciężarówkach z autopilotami, regularnie poruszana jest też zmian w przepisach. Amerykańska firma Uber – znana z działania na granicy legalności – postanowiła jednak pokazać, że żadne ingerencje w prawo nie są konieczne. Jak bowiem podają amerykańskie media, Uber masowo testuje ciężarowe autopiloty bez odpowiedniego zezwolenia, mając na to bardzo ciekawe wytłumaczenie.

Ciągniki siodłowe marki Volvo Trucks, zmodyfikowane we własnym zakresie przez Ubera i należącą do niego firmę Otto, w większej ilości kursują po kalifornijskich autostradach. Problem jednak w tym, że Kalifornia pozwala na testowanie autopilotów wyłącznie w pojazdach maksymalnie 4,5-tonowych, a ciągniki z naczepami to przecież zestawy 36-tonowe. Czy oznacza to więc, że Uber łamie prawo? Firma twierdzi, że nie, swoje rozwiązania określając po prostu bardzo rozbudowanymi systemami bezpieczeństwa.

Wszyscy słyszeliśmy przecież o systemach pilnowania pasa ruchu, ostrzegających przed jego nie zamierzonym opuszczeniem, a także o aktywnych tempomatach, utrzymujących albo stałą prędkość, albo stałą odległość od poprzedzającego pojazdu. I właśnie czymś takim Uber określa systemy pracujące w testowych Volvach, przyznając jedynie, że są to urządzenia o bardziej sprawnym działaniu. Tempomat radzi sobie tutaj tak doskonale, że kierowca nawet przez wiele godzin nie musi dotykać żadnego pedału, a system pilnowania pasa ruchu jest tak rozbudowany, że może zapanować nad kierownicą nawet na zakrętach. Mówiąc więc krótko – w czasie jazdy po autostradzie kierowca nie musi tutaj robić niczego, nawet nie musi siedzieć na swoim fotelu, ale… „to przecież nie jest autopilot!”

Ten pan jest już w drodze do Kalifornii, gdzie będzie szkolił „kierowców” 😉