Toyota tłumaczy się z floty pickupów używanej przez ISIS. Przypomnijmy więc „Wojnę Toyot” z 1987 roku

wojna_toyot_czad_libiaMiędzy 16 grudnia 1986 a 11 września 1987 w Afryce rozgrywał się konflikt zbrojny, który dzisiaj można znaleźć w encyklopediach pod hasłem „Toyota War”, czyli „Wojna Toyot”. Było to starcie między Libią a Czadem będące odpowiedzią na cztery lata okupacji północnej części Czadu przez wojska libijskie. Choć umowy międzynarodowe nakazywały Libijczykom wycofać się z terytorium swojego południowego sąsiada, cały czas stacjonowało tam kilka tysięcy libijskich żołnierzy, ostatecznie doprowadzając właśnie do słynnej „Wojny Toyot”.

W związku z takim, a nie innym powodem konfliktu, armia Czadu od początku cechowała się dużą determinacją. Wykazali się także czadyjscy dowódcy, którzy w celu odzyskania okupowanego fragmentu kraju opracowali doskonałą strategię walk. Regularne starcia profesjonalnej armii szły tutaj w parze z działaniami o charakterze wręcz partyzanckim, opierającymi się na szybkości działania i elemencie zaskoczenia. Żeby natomiast szybkość tę osiągnąć, armia Czadu wykorzystała w walce setki pickupów marki Toyota, towarowych egzemplarzy modelu Land Cruiser, takich jak na powyższym zdjęciu. Służyły one zarówno do ekspresowego przerzucania żołnierzy z miejsca na miejsce, jak i do bezpośredniego zwalczania pojazdów wroga, gdyż aż 400 egzemplarzy zostało wyposażonych w wyrzutnie przeciwczołgowych pocisków kierowanych. Tymczasem Libijczycy stawiali w konflikcie przede wszystkim na ciężki, opancerzony sprzęt gąsienicowy, o dużej sile rażenia, ale jednocześnie bardzo ograniczonej mobilności.

Jak sama nazwa wskazuje, w „Wojnie Toyot” zwycięska okazała się taktyka Czadyjczyków. Doskonale dobrana pozwalała raz za razem rozbijać wojska libijskie i choć cała wojna nie zakończyła na dobre czadyjsko-libijskiego kryzysu, to na zawsze zapisała się na kartach historii jako doskonały pokaz możliwości lekkich pickupów. Trudno się więc dziwić flotowemu wyborowi organizacji ISIS…

isis_toyota_hilux

Powyższa historia to wstęp do wiadomości, która pod koniec tygodnia obiegła media na całym świecie. Okazuje się bowiem, że firma Toyota wzbudziła zainteresowanie amerykańskiego rządu i niestety wcale nie było to zainteresowanie pozytywne. A wszystko właśnie przez pickupy, w tym przede wszystkim modele Hilux, które od początku walk z ISIS przewijają się na praktycznie każdym nagraniu, czy zdjęciu. Nawet na filmach prezentujących egzekucje islamistów można zobaczyć słynące z wytrzymałości Toyoty, co w końcu dało Amerykanom do myślenia. Japoński producent samochodów został w oficjalnym piśmie poproszony o wytłumaczenie tej sytuacji, w związku z oczywistym podejrzeniem o handel z terrorystami.

Co na to zaś sama Toyota? Przedstawiciele firmy tłumaczą się, że setki Hiluxów oraz Land Cruiserów z flagami ISIS na nadwoziu to efekt najprawdopodobniej masowego przemytu tych pojazdów na teren Iraku, a następnie przerabiania ich do celów paramilitarnych. O bezpośrednim zakupie przygotowanych do walk samochodów ma nie być tutaj żadnej mowy, gdyż Toyota dokładnie kontroluje wszystkich chętnych na tego typu maszyny, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie. Jednocześnie Japończycy bronią się, że nie są w stanie kontrolować co dzieje się z ich produktami już po wyjechaniu z salonu i nie mogą odpowiadać za wspomniany przemyt i modyfikacje.

Pozostając w temacie:

Bojownicy Al-Kaidy i ich wierny Star 266, czyli niesamowite zdjęcie przy tekście o zabijaniu czarnoksiężników

isis_toyota_hilux_land_cruiser