Prywatne firmy zmierzą we Francji prędkość i wystawią mandaty – projekt ma ruszyć od września

flaga_francji

Mandaty wystawiane przez francuską policję to temat, o którym lepiej nie wspominać przy polskich transportowcach. Żaden inny kraj nie zachodzi bowiem Polakom za skórę tak bardzo, jak właśnie Francja, zaskakując m.in. mandatami za naprawdę minimalne wykroczenia. Będzie zaś jeszcze gorzej, a wręcz tak źle, że boją się tego już nawet sami Francuzi…

Od września tego roku francuskie kontrole prędkości mają być sprywatyzowane. Oznacza to, że na drogach pojawią się kamery oraz nieoznakowane pojazdy prywatnych firm, mających prawo mierzyć prędkość, a następnie wystawiać za to mandaty. Dlaczego? Jak tłumaczy francuski rząd, policja po prostu nie ma czasu zajmować się kontrolami prędkości, mając nadmiar innych obowiązków. Jednocześnie z egzekwowania ograniczeń nie można zrezygnować i stąd też ten plan z prywatyzacją.

Czego zaś boją się w tym Francuzi, łatwo się domyślić. Organizacje reprezentujące kierowców ostrzegają, że prywatnym firmom nie będzie zależało tylko i wyłącznie na zysku, nieustannie podkręcając normy ilości mandatów i urządzając prawdziwe polowania. Zamiast więc działać prewencyjnie, w miejscach szczególnie niebezpiecznych, kontrole będą prowadzone tak, aby zaskakiwać jak największą ilość kierowców. Dodam też, że jedna z francuskich organizacji zebrała już 300 tys. podpisów przeciwko tej idei, a według sondaży aż 78 proc. obywateli sprzeciwia się zmianie prawa.

Rząd jednak nie zamierza rezygnować, w najbliższy piątek chcąc przedstawić szczegóły dotyczące całego projektu. Ponadto ustalono, że na terenie Normandii były już przeprowadzane próby z takimi prywatnymi pomiarami. Z tym jednak zastrzeżeniem, że tymczasowo nie wiązały się one z nakładaniem faktycznych kar.