Podwyżka opłat na A4 jest pozbawiona podstaw, ale państwowy zarząd dróg i tak nie może jej zakazać

W nawiązaniu do tekstu:

Autostrada z Krakowa do Katowic znowu będzie droższa – podwyżka wyłącznie dla większych pojazdów

To już druga tego typu historia w ciągu dwóch lat. Prywatny zarządca autostrady A4 znowu chce podnieść ceny, natomiast Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad znowu prosi go, by tego nie robił.

Jak czytamy w oficjalnym komunikacie GDDKIA: Generalny Dyrektor DKiA jest przeciwko podwyżce i po otrzymaniu wniosku od koncesjonariusza zwrócił się z prośbą o rezygnację z niej. W ocenie GDDKiA wzrost stawek opłat jest niezasadny oraz uderzający bezpośrednio w kierowców i transport samochodowy.

Problem jednak w tym, że wszystko to jest tylko i wyłącznie prośbą. GDDKiA nie ma bowiem żadnej realnej władzy nad stawkami obowiązującymi na A4 między Katowicami a Krakowem. Zgodnie z umową koncesyjną, o ewentualnych podwyżkach decyduje wyłącznie spółka Stalexport Autostrada Małopolska S.A. Ta natomiast uważa, że przejazd autostradą A4 nadal jest zbyt tani i właściciele ciężarówek powinni płacić jeszcze więcej.

Gdy dwa lata temu Stalexport Autostrada Małopolska podnosiło stawki o 3,50 złotego, GDDKiA miało taką samą prośbę. Niemniej nie została ona wysłuchana i nowy cennik jak najbardziej został wprowadzony. Jest więc bardzo prawdopodobne, że tym razem będzie dokładnie tak samo.

Co natomiast ma oznaczać to w praktyce? Jeśli prywatny zarządca dopnie swego, opłaty wzrosną o 5 złotych. Na każdej z bramek zapłacimy więc 35, a nie „tylko” 30 złotych. Droższy ma być też przejazd lżejszymi ciężarówkami, choć tutaj konkrety nie są jeszcze znane. Auta osobowe zapłacą zaś tyle samo.