Pierwsze w Europie ciężarówki z karbonowymi zbiornikami na CNG – zasięg wzrósł z 480 do aż 800 km

waitrose_scania_cng_nowy_typ_zbiornikow_1

Około 480 kilometrów zasięgu to w przypadku międzymiastowego transportu dystrybucyjnego niezbyt dobry wynik. Dlatego też możliwość zwiększenia takiego zasięgu do pełnych 800 kilometrów można uznać za niemałe osiągnięcie, znacznie poprawiające praktyczność ciężarówek. A właśnie coś takiego udało się brytyjskiej firmie Waitrose, dzięki zastosowaniu niespotykanych dotychczas w Europie zbiorników na sprężony gaz ziemny (CNG).

Sieć sklepów Waitrose wprowadziła własnie do eksploatacji dziesięć nowych ciągników siodłowych Scania P340 na CNG. Pozornie gazowa Scania P340 nie jest w Europie żądną nowością, lecz kiedy spojrzymy na zbiorniki paliwa, szybko zauważymy istotną różnicę. Zamiast ośmiu stalowych butli o niewielkich rozmiarach, typowych dla pojazdów na CNG, zastosowano tutaj zaledwie dwa zbiorniki o niespotykanej dotąd w Europie średnicy. Mają one aż 26 cale (65 centymetrów), a przy tym nie zostały wykonane ze stali, lecz z lekkiego i wytrzymałego włókna węglowego.

Technologia tego typu została zaczerpnięta ze Stanów Zjednoczonych, gdzie duże zbiorniki z włókna węglowego są w użytku już od pewnego czasu, wykazując kilka istotnych zalet. Po pierwsze, nowe zbiorniki mieszczą znacznie więcej gazu, w tym konkretnym przypadku zwiększając zasięg z zaledwie 300 do pełnych 500 mil. W przeliczeniu na kilometry, mamy tutaj ich odpowiednio 480 oraz 800. Ponadto elementy z włókna węglowego są bardzo lekkie, dzięki czemu nowe Scanie firmy Waitrose są o aż pół tony lżejsze niż w przypadku zastosowania zbiorników typowo europejskich.

Z drugiej jednak strony w grę wchodzi oczywiście wyższa cena. Ciężarówki na CNG same w sobie pozostają droższe od odpowiedników na olej napędowy, a w wydaniu z takimi innowacyjnymi zbiornikami jest to zapewne jeszcze bardziej zauważalne. Waitrose wylicza, że każda z tych nowych Scanii P340 była o około 50 proc. droższa niż porównywalny diesel. CNG jest jednak w Wielkiej Brytanii bardzo tanie, więc różnica w cenie powinna zwrócić się w dwa lub trzy lata, w zależności od przebiegów. A że firma planuje eksploatację aż pięcioletnią, to oczekuje przy tym co najmniej kilkudziesięciu tysięcy funtów oszczędności.