Niemcy chcą rozprawić się z polskim lekkim transportem – działalność „busiarzy” podobno rujnuje firmy

niemcy_lekki_transport_busiarze_artykul

Polskie samochody dostawcze pracujące w ruchu międzynarodowym po raz kolejny zaistniały w niemieckich mediach. Mowa tutaj o publikacji przygotowanej przez organizację dbającą o interesy niemieckich przewoźników, co już pozwala się domyślać, że nikt nie przedstawiał w niej naszych „busiarzy” w szczególnie dobrym świetle (co miało już miejsce, w Niemieckim reportażu na temat busiarzy, czyli najbardziej pracowite mrówki na europejskich drogach).

Artykuł opisuje przede wszystkim problemy niemieckich przewoźników wyposażonych w lekkie samochody, którzy już kilka lat temu musieli pożegnać się z sensownymi stawkami, natomiast dzisiaj żegnają się po prostu z jakimikolwiek zleceniami. Do tego dochodzą zarzuty dotyczące braku tachografów i przejeżdżania, tutaj cytat, „ponad 2000 kilometrów w 24 godziny”, a i o braku licencji, czy kwestii bezkarności przy kabotażu Niemcy nie zapomnieli wspomnieć.

Rozwiązania tych problemów? Organizacja ma tutaj kilka propozycji, oto one:

1. Każdy zarobkowy przewóz powinien zostać objęty czasem pracy i iść w parze z koniecznością zamontowania cyfrowego tachografu, także w przypadku samochodów dostawczych, a nawet i osobowych.

2. Wykonywanie zarobkowych przewozów każdego rodzaju samochodu powinno wiązać się z wydawaniem licencji.

3. Przewozy ekspresowe, wykonywane samochodami dostawczymi, powinny być szczególnie dokładnie sprawdzane pod względem nadużyć w kabotażu.

4. Giełdy ładunków oraz firmy spedycyjne powinny zostać skontrolowane pod względem organizowanych przy ich pomocy nadużyć, dotyczących właśnie chociażby kabotażu.

5. Pojazdy wykonujące większość swoich tras na terenie Niemiec powinny płacić niemiecki podatek drogowy, wprost proporcjonalny do swojej obecności w Niemczech.

Pełen niemiecki tekst znajdziecie TUTAJ.

Dzięki Albuś!