Macedońsko-bułgarski transport, czyli czego boją się dzieci dzisiejszych przewoźników drogowych

bulgarskie_tablice_rejestracyjnePodczas gdy małe dzieci zwykło się swego czasu straszyć w Polsce czarnymi Wołgami, dzieci dzisiejszych przewoźników można by straszyć Bułgarskimi ciągnikami siodłowymi z Macedończykami za kierownicą. Faktem bowiem jest, że takie bułgarsko-macedońskie połączenie kojarzy się dzisiaj przede wszystkim z jeżdżeniem na naprawdę złych warunkach, dopuszczając się przy tym licznych przewinień, czasami naprawdę fantazyjnych.

Na ten temat rozpisał się w ostatnim czasie szwedzki magazyn „Proffs”, zwracając uwagę na Macedońskich kierowców masowo jeżdżących po Skandynawii z naczepami firmy Freja. Regularnie spotyka się ich w ciągnikach z bułgarskimi lub rumuńskimi tablicami rejestracyjnymi, często będącymi modelami niemalże niespotykanymi już w transporcie długodystansowym. Wysłużone DAF-y XF z początku produkcji, czy też Scanie serii 4 pracują dla firmy Freja nawet na stałych szwedzkich trasach, co oczywiście trudno określić legalnym, a do tego nie brakuje problemów z samymi kierowcami. Chodzi tutaj przede wszystkim o problemy z pracą w Unii Europejskiej – aby zostać zatrudnionym prze z unijną firmę, Macedończycy potrzebują zezwolenia, podczas gdy przy kolejnych kontrolach trafiają się osoby, które takiego zezwolenia nie mają lub też posługują się dokumentem wygasłym bardzo długi czas temu. Wówczas cały transport staje na dłuższy czas, nawet jeśli ładunek oraz stan techniczny nie wiążą się z żadnymi nieprawidłowościami, gdyż na miejsce musi zostać wezwany kierowca, mający takie zezwolenie na pracę na unijnym ciągniku. Jeszcze inna historia to Macedończycy z podwójnym obywatelstwem, legitymujący się paszportem właśnie na przykład z Bułgarii. Jak opisuje „Proffs”, takich przypadków również nie brakuje, a kolejny ich przykład z nich może czekać poniżej.

Na bułagarsko-macedoński trop trafiamy także w przypadku wyroku brytyjskiego sądu sprzed kilku dni. Dotyczył on kierowcy imieniem Mitko Mitkov, który dał prawdziwy popis przy okazji ubiegłomiesięcznej operacji „Stack” na brytyjskiej autostradzie M20. Jak powszechnie wiadomo, kiedy są problemy z przeprawami do Francji, policja ustawia ciężarówki w specjalnych korkach, pilnując, aby nikt się nie wpychał i nie próbował ominąć kolejki. Tymczasem Mitko Mitkov spróbował ominąć kolejkę, wykorzystując do tego trasę A2, co oczywiście nie uszło uwadze funkcjonariuszy. Zawrócili oni go w kierunku końca kolejki, więc ten… podjął kolejną próbę, ignorując polecenie Brytyjczyka. I wówczas wydarzyło się coś, co zaważyło na przyszłości pana Mitkova – brytyjska policjanta złapała się drzwi jego ciężarówki, zdołała je nawet otworzyć podczas gdy kierowca zaczął uparcie przyśpieszać w kierunku portu. Kiedy zaś w końcu się opanował, po tym jak policjantka już zeskoczyła z ciężarówki, było za późno na wyjaśnienia i przeprosiny. Sprawa trafiła do brytyjskiego sądu i śpieszący się kierowca otrzymał karę aż roku więzienia za powodowanie niebezpieczeństwa w ruchu drogowym. Do tego doszedł zakaz prowadzenia pojazdów przez 18 miesięcy oraz 1 tys. funtów dodatkowych wydatków.

Kim natomiast był Mitko Mitkov? Brytyjski portal kentonline.co.uk mówi tutaj o 47-letnim obywatelu Litwy, który jechał zarejestrowaną w Polsce ciężarówką. Problem jednak w tym, że Mitko i Mitkov to wyjątkowe popularne imię i nazwisko pochodzące z… Bułgarii i Macedonii.