Jak jeździło się „Zemstą Hitlera” z PEKAES Warszawa, ciągnąc przyczepę z aż dwoma skrętnymi dyszlami

Wsiadając za kierownicę zestawu ze skrętnym dyszlem, wielu współczesnych kierowców zapewne poczułoby stres, stwierdzając, że nigdy z czymś takim nie jeździli. Jak natomiast mógłby skomentować to były kierowca z PEKAES Warszawa? O ile miałby on w przeszłości do czynienia z pekaesowskimi Mercedesami NG, mielibyśmy szansę usłyszeć bardzo ciekawe stwierdzenie – „z jednym dyszlem to żaden problem, z dwoma dopiero robi się problem…”.

Dwa dyszle? Tak, dokładnie w takiej ilości element ten występował w Mercedesach NG, które w latach 80-tych trafiły do floty PEKAES Warszawa, w tym przede wszystkim do oddziału z okolic Szczecina. Samochody te szybko zdobyły sobie miano „Zemsty Hitlera” i trzeba tutaj przyznać, że kierownicy nie wymyślili tej nazwy bez powodu. O ile bowiem sam Mercedes-Benz NG był maszyną raczej wdzięczną, przede wszystkim za sprawą legendarnej bezawaryjności oraz niezniszczalnego i doskonale hamującego silnika V8, to zabudowy tym samochodów, przygotowane przez firmę Kässbohrer, naprawdę trudno było polubić.

Problem dotyczył wyłącznie zestawów z przyczepami, bazujących na podwoziu z oznaczeniem 2236 i będących bardzo ciekawym przykładem wczesnych zestawów przestrzennych. Aby bowiem tę przestrzeń tutaj zwiększyć, ograniczając odstęp między ciężarówką a przyczepą, Niemcy z Kässbohrera postanowili zastosować system wysuwania tej przyczepy na boki, bazujący właśnie na dwóch dyszlach. Dla przykładu, jeśli zaczęliśmy skręcać w lewo, przyczepa bardzo mocno wysuwała się na prawo, w sposób, którego nie zobaczylibyśmy w żadnej innej konfiguracji. Efekt tego był zaś taki, że kierowcy przesiadający się do „Zemsty Hitlera”, nawet jeśli mieli za sobą lata doświadczenia w jeździe z klasyczną przyczepą, mieli niemałe problemy z manewrowaniem i ogólnym wyczuciem całego tego układu. Krąży nawet legenda o pewnym kierowcy, który pojechał Mercedesem NG z taką zabudową na Bliski Wschód i przy parkowaniu niefortunnie zdołał wziąć uliczny słup między ciężarówkę a przyczepę…

A jak działało to od strony technicznej? Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że nad przednią osią przyczepy mieliśmy na dobrą sprawę aż dwie obrotnice. Do każdej z nich przymocowano po jednym dyszlu, ustawiając je w przeciwnych kierunkach. Góry dyszel prezentował się standardowo – z czubkiem „trójkąta” do przodu, natomiast dolny sprawiał wrażenie jak zamontowano go na odwrót, z czubkiem do tyłu. System odpinania całości wyglądał zaś tak, że odłączaliśmy jednocześnie pojedynczy sprzęg dyszla górnego oraz podwójny dyszla dolnego, oba dyszle zostawiając oczywiście przy przyczepie.

Mój opis wydaje Wam się zbyt skomplikowany? Nie dziwię się, wszak naprawdę trudno ująć to w słowa. Dlatego też proponuję zapoznanie się z poniższym filmem, ukazującym cały ten układ na przykładzie modelu w 1:87. A za film bardzo dziękuję Jakubowi Michalczykowi!

A skoro już jesteśmy przy modelu NG z firmy PEKAES Warszawa, to polecam tekst sprzed dwóch lat, prezentujący egzemplarz tego modelu z przebiegiem ponad 4 milionów. Zobaczycie go TUTAJ.