Holenderska gmina organizuje całą grupę tłumaczy do walki z kierowcami ciężarówek ze Wschodu

BAFLO-SCHIETPARTIJ-POLITIE ONDER VUUR

Pewna holenderska gmina, Sittard-Geleen leżące tuż nieopodal granicy z Belgią, postanowiła podjąć specjalne kroki mające rozwiązać problem niesfornych kierowców ciężarówek ze Wschodu, uciekających na weekend z sąsiedniego kraju, chcąc uniknąć w ten sposób belgijskiej kary za 45-godzinny odpoczynek odebrany w kabinie. Jak podają holenderskie media, Sittard-Geleen postanowiło zatrudnić małą armię tłumaczy, którzy przez 24 godziny na dobę będą czekali na telefony od specjalnych funkcjonariuszy gminnych, wyznaczonych właśnie do karania śmiecących, awanturujących się, czy też wypróżniających się publicznie kierowców.

Według holenderskich przepisów nie ma możliwości ukarania osoby, która nie jest w stanie porozumieć się z wypisującym mandat. Tymczasem wielu kierowców z najnowszych krajów Unii Europejskiej nie porozumiewa się w języku niemieckim i angielskim, nie mówiąc już o niderlandzkim, w sposób, który pozwoliłby na przesłuchanie. Do tego dochodzi fakt, że udawanie braku znajomości języków obcych to po prostu łatwy sposób na uniknięcie mandatów. I właśnie dlatego też Holendrzy postanowili zorganizować bardzo prosty, a jednocześnie skuteczny system tłumaczenia przez telefon. Kiedy na śmieceniu zatrzymany zostanie na przykład Polak lub Litwin, gminny funkcjonariusz połączy się z wyznaczonym tłumaczem i korzystając z funkcji głośnomówiącej przesłucha kierowcę, ewentualnie doprowadzając do wypisania mandatu.

Jednocześnie Sittard-Geleen pracuje nad zwiększeniem liczby parkingów dla ciężarówek na swoim terenie.