Czytelnicy 40ton.net odpowiadają: jak Scania R560 oraz Volvo FH500 radzą sobie na górzystych trasach?

Zwykło się uważać, że odpowiednio trudnych warunkach mocniejsze samochody ciężarowe zużyją mniej paliwa niż ich słabsza konkurencja. Dotyczy to chociażby transportu na górzystych trasach, jak na przykład do Włoch, czy Hiszpanii, kiedy nie brakuje podjazdów i tym samym każdy koń mechaniczny ma co robić. Jak jednak ten pogląd odnosi się do faktycznych wyników spalania? Na ten temat opowiedzą nam nieco więcej dwaj Czytelnicy 40ton.net, który mieli niedawno okazję przesiąść się do samochodów ciężarowych o mocy około 500 KM, a następnie wyruszyć w trasy prowadzące właśnie do wspomnianych Włoch oraz do Hiszpanii. Marcin Kucharzyk dostał tymczasowo do dyspozycji Scanię R560 z silnikiem spełniającym normy emisji spalin Euro 5, natomiast Michał Sztangierski miał okazję sprawdzić nowe Volvo FH 500 Euro 6. No to teraz oddaję głos głównym zainteresowanym, odpowiednio Marcinowi i Michałowi. Dzięki Panowie!

Scania R560 Euro 5

scania_r560_euro_6_zuzycie_paliwaOceniając R560 mam porównanie do innych „skakanek” – R440 bez AdBlue i R410, a dużo wcześniej też R420. V8 daje kopa przy 5-6 biegu, jak wciśnie się gaz do podłogi. Z górami radzi sobie świetnie. Nawet nie trzeba deptać do podłogi, z 80-82 km/h wychodzi prawie pod każdą górkę, bez redukcji. Kiedy jest większe nachylenie, rzędu 5-7%, to wystarczy rozpędzić się do pełnej prędkości, czasem ewentualnie zredukować o dwa biegi – vide Brennero, wyszedłem tam na 10-tce z 20 tonami. Wychodząc pod górkę można trzymać bieg do 980-1000 obrotów i dopiero redukować. Chyba ze widać, że to się nie opłaci to redukcja wcześniej żeby wyjechać bez kolejnej redukcji. A do tego dochodzi piękny pomruk V8.

Zużycie paliwa to rzecz względna, wiadomo że dużo zależy od kierowcy. Ja należę do grupy szoferów, którzy dbają o niskie zużycie, czyli styl jazdy trochę emeryci – tempomat na 80-82km/h i przewidywanie drogi przede mną, czyli wyłączanie tempomatu, żeby auto samo zwolniło lub wyhamowało, odpuszczanie gazu przed szczytem, przetaczając się przez końcówkę. Daje to efekt w postaci zużycia na poziomie 28,8 – 29,2 na trasie z Katowic pod Osnabrück, z ładunkiem 24 tony, a także z Osnabrücku do Ankony we Włoszech, z 19 tonami. Z drugiej strony, jadąc z gazem w podłodze, na odcięciu i przyśpieszając gazem nawet za szczytem, dostaniemy też spalanie rzędu 32-34 l/100km.

Muszę pochwalić też genialny retarder, który w połączeniu z hamulcem górskim utrzymał każdą prędkość, nawet przy największych zjazdach z pełnym ładunkiem. Warunkiem była redukcja, tak aby obroty były między 1800 a 2200 – przy hamowaniu na ostrym zjeździe bez redukcji retarder mocno się nagrzewał, więc działał wyraźnie słabiej.

Skrzynia Opticruise w tym modelu dość dobrze radziła sobie w trybie automatycznym, tzn. szybko wrzucała wyższy bieg, przy około 1300 obrotów, i dość późno redukowała. Biegi, jak to w Scanii z „automatem”, wchodziły mięciutko i szybko. Nie było przy tym dławienia przy dojedzie do ronda – jak to robią to namiętnie Mercedes i MAN, myśląc przez 10 sekund jakiego biegu użyć i zatrzymując zestaw na środku.

cania_r560_zuzycie_paliwa_4 cania_r560_zuzycie_paliwa_5 scania_r560_zuzycie_paliwa_3

Cała trasa która zrobiłem Scanią R560:
1. Katowice – Osnabrück 24 tony
2. Osnabrück – Ankona (Włochy) 19 ton
3. Ankona – Hanover 20 ton
4. Hanover – Murcja (Hiszpania), przez Luksemburg: 24 tony
5. Murcja – Hanower, przez Luksemburg: 24 tony
6. Hanower – Antwerpia 12 ton
7. Antwerpia – Olkusz 23,5 tony

Cała trasa to jakieś 11,5 tys. km, a średnie spalanie ze wszystkich odcinków to 29,5 l/100 km


Volvo FH 500 Euro 6

volvo_fh_500_euro6_zuzycie_paliwa_1Sezon urlopowy sprawił iż miałem okazje przetestować w trasie nowy nabytek – Volvo FH500 Euro6. Samochód skonfigurowany pod kątem ekonomii: komplet osłon, ogranicznik prędkości na 85km/h, ACC, telematyka Dynafleet.

Trasa: Krzywa – Neapol – Rzym – Budapeszt – Passau – Praga-Brandenburg – Police – Bytom

Średnia waga zestawu załadowanego to 38 ton, a pusty przebieg to około 10% z wszystkich 5700 km.

Pierwszy kontakt z kierownica i kokpitem tego samochodu wprawia w osłupienie i wymaga adaptacji oraz nowych nawyków jak np. obsługa hamulca postojowego gdyż mamy tutaj przełącznik pośród innych klawiszy zamiast dźwigni pneumatycznej. Nieszablonowe są także zegary i wskaźniki, do których kierowcy są przyzwyczajeni. Z początku trudno mi było obserwować obrotomierz, który wydaje się być drobnym detalem prędkościomierza a „zielone pole” ma naprawdę symboliczny rozmiar, jak ustawione bokiem pudełko zapałek. Po pewnym czasie uświadomiłem sobie, że jest to w zupełności wystarczające.

Specyfika mojej firmy to transport stali, wiec rzadko kiedy zestaw waży mniej niż 35 ton a jednostki napędowe „mają co robić” w górach. Tak było i tym razem. Od razu przyznam, że „pięćseta” Volva to najprzyjemniejszy silnik jaki miałem okazje użytkować, a w połączeniu z kolejna wersja I-Shifta dawał on naprawdę mieszankę wybuchową w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Zakres ekonomiczny pokrywał się idealnie z możliwościami jednostki napędowej i przekraczanie 1500 obr/min nie miało najmniejszego sensu, no chyba, że do hamowania przy użyciu VEB+. Przy 85km/h mamy tutaj raptem 1100 obr/min i jeszcze pozostaje zapas mocy.

Jazda po wzniesieniach była naprawdę mało uciążliwa, a ponadprzeciętna dynamika sprawiała ze Volvo z dumą i podniesioną głową zdobywało kolejne szczyty znacznie sprawniej niż pozostałe samochody. Dla mnie idealnym punktem odniesienia była Góra Świetej Anny i jej zachodnia strona – auto zwolniło tam tylko do 74km/h. Na szczycie pojawiał się  natomiast VEB+, który w trybie automatycznego utrzymania zadanej prędkości starał się powiedzieć „bez obaw, wiem co robie!”. Nierzadko samochód redukował o 2-3 biegi i trzymał obroty na poziomie około 2200 obr/min. Przynosiło to wymierne korzyści gdyż tarcze hamulcowe rzadko kiedy były ciepłe, a na całej trasie jedynie kilka razy była konieczność dohamowywania.

Powrót z trasy to tankowanie i liczenie. 3 cyfry i przecinek między nimi wydaja się być najważniejsze w tym wszystkim, zwłaszcza dla naszych szefów. Wynik mógłby być trochę lepszy, lecz priorytetem w tej trasie był czas, a do tego doszło koło 20 godzin pracy na wolnych obrotach w 40-stopniowych upałac. Wiatr przez około 40% trasy był moim „czołowym” wrogiem , a suma summarum wynik z dystrybutora to 29.3 l/100 km, który komputer pokładowy zaniżył o jedynie 0.3 litra. Zużycie Adblue? 2 l/100km.

Jako ciekawostkę jeszcze mogę dodać, że przy wożeniu stali w relacji PL-D-NL-PL spalanie tej samej ciężarówki wychodzi na poziomie niskich 28 litrów.

volvo_fh_500_euro6_zuzycie_paliwa_2 volvo_fh_500_euro6_zuzycie_paliwa_3 volvo_fh_500_euro6_zuzycie_paliwa_4 volvo_fh_500_euro6_zuzycie_paliwa_5