400-konne, 16,5-metrowe Renault Premium do nauki jazdy, o imponującej bezawaryjności i spalaniu

renault_premium_400_nauka_jazdy_6

Drodzy Państwo, czas na historię bardzo nietypową. Przeczytacie bowiem o Renault Premium 400 z przyczepą, które jest w pełni sprawne i jeździ bez ładunku, a mimo to zużywa nawet 80-90 l/100 km. Co więcej, będzie to samochód użytkowany całymi dniami i mający już ponad 18 lat, a mimo to legitymujący się przebiegiem zaledwie 665 tys. kilometrów.

Jak to wszystko jest możliwe? Odpowiedź kryje się oczywiście pod literami „L”, zdradzającymi, że opisywany samochód służy do nauki jazdy. Białe Renault już dziewiąty rok pracuje w poznańskiej szkole Formuła-L, należąc do instruktora Przemka Stępniaka i pracując przy kursach na kategorie C oraz C+E. Przemek kupił ten samochód pod koniec 2008 roku, kiedy w poznańskich szkołach kończył się czas niewielkich MAN-ów z serii L. WORD Poznań zamówił wówczas 15-tonowe Iveco Eurocargo z ośmiobiegową skrzynią biegów i 220-konnym silnikiem, wraz z przyczepą liczące 14 metrów długości. Większość lokalnych szkół zaczęło zaś ten wybór naśladować, ewentualnie szukając jakiś innych pojazdów o podobnych parametrach.

renault_premium_400_nauka_jazdy_1 renault_premium_400_nauka_jazdy_2

Przemek postanowił się zaś wyróżnić, inwestując w sprzęt znacznie dłuższy, wyższy i cięższy, który po prostu lepiej przygotuje młodych kierowców do zawodowych realiów. Początkowo pojawiły się myśli o ciągniku siodłowym z jakąś krótką naczepą. Ten pomysł szybko jednak odrzucono, jako że na egzaminie w Poznaniu i tak każdy spotkałby się z „tandemem” (dopiero w 2014 roku pozwolono zdawać na pojazdach należących do szkół), a ponadto wymagałoby to kupienia osobnego pojazdu do nauki na kategorię C. I dlatego też Przemek postanowił znaleźć pełnowymiarowy zestaw z przyczepą, w ten sposób trafiając na Renault Premium z 1999 roku. Był to pojazd wyposażony w największą dostępną kabinę, mający aż 400-konny silnik oraz 16-biegową skrzynię biegów z „przebitką”.

„Premiumka” dopiero co przyjechała wówczas z Francji, gdzie woziła materiały niebezpieczne w ramach transportu na potrzeby własne. Bezsprzeczną zaletą pojazdu była krótka zabudowa ciężarówki oraz układ osi typu 4×2. Dzięki temu auto nadawało się więc także do nauki na kategorię C. Do tego doszła też dosyć atrakcyjna cena, około trzy razy niższa niż koszt zakupu nowego Iveco Eurocargo, a ponadto przekonywał bardzo niski przebieg, wynoszący nieco ponad pół miliona kilometrów. Wadą była natomiast przyczepa – długa, wyposażona w obrotnicę, a ponadto stojąca na aż trzech osiach. Wykorzystanie jej przy nauce jazdy zupełnie nie wchodziło w grę, lecz Przemek mimo to zdecydował się na cały zestaw.

Ledwie opisywane Renault zostało zakupione, a już musiało udać się na dłuższy pobyt w warsztacie. Miało to związek właśnie z układem przyczepy, która musiała zostać pozbawiona obrotnicy, a jednocześnie wymagała skrócenia, aby w ogóle zmieścić się na szkoleniowym placu. Pod Dębicą udało się znaleźć firmę o odpowiednich uprawnieniach, która przyspawała do przyczepy sztywny dyszel i przerobiła podwozie. Cała przyczepa została więc skrócona o ponad dwa metry, a łącznie trzy osie, z czego jedną z przodu i dwie z tyłu, zastąpiono centralnoosiowym „tandemem”. I tak z 18,75-metrowego zestawu, który zupełnie nie mieścił się na placu, powstała stosunkowo zwrotna ciężarówka 16,5-metrowa.

renault_premium_400_nauka_jazdy_3 renault_premium_400_nauka_jazdy_4

Czy powyższy wybór okazał się słuszny? Jak mówi sam Przemek, na „Premiumkę” naprawdę nie można narzekać, a jej główna zaleta to wytrzymałość i bezawaryjność. W ciągu ostatnich dziewięciu lat ciężarówka pokonała co prawda tylko 90 tys. kilometrów, ale za to liczba roboczogodzin mogłaby tutaj zawstydzić niejeden pojazd dystrybucyjny. Samochód tysiące razy ruszał i hamował, przeszedł przez ręce setek niedoświadczonych kierowców i nieustannie jeździ po dziurawych, miejskich drogach. Jednocześnie ciężarówka nigdy się nie zepsuła, nigdy nie miała żadnego wycieku i wymagała tylko zwykłych prac eksploatacyjnych. Od końca 2008 roku, aż do dzisiaj, samochód przeszedł jeden remont zawieszenia kabiny, jeden remont skrzyni biegów, a także wymieniono w nim jeden sworzeń, jeden drążek oraz jedną gałkę zmiany biegów. Poza tym były też oczywiście liczne wymiany sprzęgła, typowe dla branży szkoleniowej, a w ostatnim czasie Przemek wymienił także fotel pasażera. Ta ostatnia operacja wynikała jednak nie tyle z wyeksploatowania, co z chęci siedzenia na fotelu amortyzowanym, znacznie bardzie łaskawym dla kręgosłupa.

Kolejną zaletą może być też wymiar marketingowy. Z jednej strony tak duży samochód w bardzo nietypowej konfiguracji skutecznie przyciąga uwagę. Nie brakuje więc osób, które chcą robić prawo jazdy właśnie w Formule L, doceniając potencjał związany z większym zestawem. Z drugiej zaś strony Przemek przyznaje, że taki a nie inny pojazd skutecznie „filtruje” potencjalnych kursantów. Bardzo rzadko zdarzają się więc osoby, które nie mają żadnego zamiłowania do prowadzenia pojazdu lub wręcz czują się za kierownicą bardzo niepewnie.

renault_premium_400_nauka_jazdy_5 renault_premium_400_nauka_jazdy_7

Żeby jednak nie było za pięknie, 400-konny silnik Euro 2 okazał się mieć także sporą wadę. Jest nią zużycie paliwa, przy wielu godzinach jazdy po placu potrafiące sięgnąć 80-90 l/100 km. Wynika to przede wszystkim ze stosunkowo dużej pojemności silnika, zupełnie nie pasującej do tego typu użytku. Istotna jest też wysoka masa własna, już bez przyczepy wynosząca 9,7 tony. Dla porównania, znacznie lżejsze i zaledwie 6-litrowe Iveco Eurocargo potrafi spalić w podobnych warunkach nawet trzy razy mniej. Choć więc przebiegi nie są tutaj duże, wpływ zużycia paliwa na koszty działalności okazuje się niemały. Innymi słowy, szkolenia oferowane na tym samochodzie po prostu muszą być nieco droższe niż szkolenia konkurencji.

Jednocześnie Przemek stwierdza, że po dziewięciu latach czas już chyba na zmianę. W najbliższych miesiącach wierne Renault Premium 400 może więc trafić na sprzedaż, a jego miejsce zastąpi pojazd nieco nowszy. Czy natomiast będzie on miał podobną konfigurację i równie dużą kabinę? Bardzo możliwe, choć na pewno na celowniku znajdą się samochody z silnikami o mniejszej pojemności.

Na koniec jeszcze dodam, że sam kiedyś tym samochodem jeździłem, odbywając kurs na kategorię C+E. Co mi się wówczas rzuciło w oczy, to wspaniała precyzja układu kierowniczego, której pozazdrościć mogłaby niejedna współczesna ciężarówka. Przy okazji jeszcze na kursie poznałem takie atrakcje, jak zmaganie się w miejskim ruchu z „przebitką”, konieczność podwójnego wysprzęglania przy bardzo zimnej skrzyni biegów, czy też wpychanie się samochodów osobowych w martwym polu wysoko zawieszonej kabiny. Można więc powiedzieć, że była to prawdziwa nauka jazdy, a nie tylko kurs przygotowujący do egzaminu.