10-letnie Volvo za pół miliona złotych czy profesjonalnie zmodyfikowane Caddy za ledwie 40 tysięcy?

Prawda jest taka, że jeśli tylko dobrze poszukać, w polskich ogłoszenia praktycznie bez przerwy można znaleźć jakieś ciekawe samochody użytkowe. Nie brakuje zabytków, samochodów ze znaczkami nieistniejących już marek, czy też pojazdów po nietypowych modyfikacjach. Dla przykład tylko dzisiaj Czytelnik Michał wysłał adresy ogłoszeń dwóch zmodyfikowanych pojazdów. Oba podpisano jako jedyne w Polsce i oba bezsprzecznie wyróżniają się w tłumu, a mimo to każde z nich wzbudzające zupełnie inne uczucia. I dlatego też postanowiłem te ogłoszenia opisać.

Na pierwszy ogień pójdzie amerykańskie Volvo VNL 630, czyli amerykański ciągnik siodłowy z niską kabiną, technicznie spokrewniony z europejskim modelem FH. Cała seria VNL nie jest jakoś szczególnie unikatowa na naszym kontynencie, ani nawet w Polsce (przykład TUTAJ), ale trzeba przyznać, że nie widuje się go często i ma pewien potencjał. W przypadku tego egzemplarza mamy jednak jeden gigantyczny problem. Jest nim cena. Co prawda zwykło się mówić, że samochód wart jest tyle, ile ktoś będzie w stanie za niego zapłacić. W przypadku tego Volva trudno się jednak spodziewać, że ktokolwiek chciałby zapłacić kwotę widoczną w ogłoszeniu, a i otrzymanie jej połowy może okazać się niemałym problemem. A to dlatego, że ten amerykański ciągnik w raczej ubogiej konfiguracji został wystawiony za… 580 tys. złotych brutto (470 tys. netto)! Dla porównania mniej więcej tyle zapłacimy w USA za fabrycznie nowy egzemplarz tego samego modelu, natomiast auta z roku 2005 wyceniane są na około 20 tys. dolarów, czyli o pół miliona złotych mniej niż tutaj. A gwarantuję Wam, że za to pół miliona nie tylko sprowadzicie takie Volvo do Polski i opłacicie wszystkie podatki, ale także poddacie je modyfikacjom i prawdopodobnie zostanie Wam jeszcze na mieszkanie w jednym z większych polskich miast. Ba, na Zachodzie bez problemu znajdziecie Volvo VNL już na europejskich rejestracjach, z większą kabiną, a i tak zostanie Wam jeszcze na przykład na trzy Volkswageny Caddy.

Ogłoszenie czeka TUTAJ, a poniżej rzut ekranu:

volvo_vn_tuning_otomoto_1

Dlaczego akurat Caddy? Bo właśnie taki samochód dostawczy sprzedaje krakowska firma Tuningkingz Shop. Według danych technicznych jest to auto tak nudne, jak tylko się da – ot dwuosobowe Caddy z krótkim nadwoziem, wyposażone w 1,6-litrowy silnik diesla. Kiedy jednak spojrzymy na zdjęciach oraz listę profesjonalnych modyfikacji przeprowadzonych w tym egzemplarzu, wszystko nabiera zupełnie innego światła. Okazuje się bowiem, że za 40 tys. złotych netto otrzymamy samochód dostawczy, który skutecznie przyciąga tłumy, i może służyć za doskonałą reklamę firmy. Obniżone nadwozie, ozdobione między innymi elementami z Golfa GTI i stojące na 17-calowych felgach wielokrotnie było opisywane w mediach, silnik wzmocniono do 140 KM, a do tego na pokładzie nie brakuje na przykład 345-milimetrowych tarczy hamulcowych z Volkswagena Golfa R20. Wewnątrz można oczywiście liczyć na rozbudowany sprzęt audiowizualny, a co najważniejsze, wszystko z pełnym odliczeniem podatku VAT i dokumentową ładownością 800 kilogramów. Mówiąc krótko – jest to naprawdę świetna oferta, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę wysokie ceny Caddy na rynku aut używanych.

Ogłoszenie czeka TUTAJ, a poniżej rzut ekranu:

caddy_tuning_otomoto_1